sobota, 9 maja 2015

Rozdział 1

Rozdział 1

Samotna postać przemierzała powoli ciemne korytarze szkoły, oświetlone jedynie gdzieniegdzie zapalonymi pochodniami. Jego byty uderzały rytmicznie w posadzkę, a dźwięk roznosił się echem po ścianach wypełnionych portretami i różnymi innymi obrazami przedstawiającymi między innymi pola bitwy lub pradawne zwierzęta. Postacie co dziwne na obrazach spały i ruszały się ale żadna z nich specjalnie nie zwróciła uwagi na przybysza.
Mężczyzna miał krótkie ognisto-rude włosy i heterochromiczne oczy. Jedno krwiste tak samo jak jego włosy, a drugie…
…drugie miało niepowtarzalny kolor złota i wydawało się nie raz, że błyszczy niepowtarzalnym blaskiem. Szczególnie w tej chwili lekko oświetlone ogniem.
Co on tutaj robił szczególnie o tej porze, przecież była już prawie północ! W szkole już dawno, od 22:00 panowała godzina policyjna, jedynymi osobami, którzy mogli poruszać się po niej w szkole byli nauczyciele, strażnicy szkoły.
Bądźmy szczerzy termin ,,nauczyciel’’ kojarzy się nam z belfrem który jest po czterdziestce z lekko siwiejącymi włosami i najczęściej okularami, których nabawił się od odczytywania prac uczniów i wypatrywania, czy któryś z nich przypadkiem nie ściąga na sprawdzianie. Ponadto ubrany jest w kamizelkę z wieloma kieszeniami wypełnionymi długopisami i innymi przyrządami, albo lekko powyciągany i spłowiały sweter.
Ten ledwie mężczyzna w żaden sposób nie przypominał nauczyciela, może z lekka w charakterze i rodzaju chodu, którym kroczył po korytarzach, ale jednak nim był i to od zbyt dawna. Kiedyś dawno temu razem z jego przyjaciółmi został przeklęty i tak po mimo tego, że żył już kilkaset lat nie postarzał się i dalej wyglądał jak 18-latek. Jak myślicie, czy życie tak długo było przekleństwem, czy darem. Wiele z osób uważało ten dar za niezwykle pomocy, ale i znaleźli się tacy którzy uważali go za najgorsze możliwe przekleństwo. W grupie tych osób znaleźli się ci których tak przeklęło. W której grupie jesteś ty sam w pierwszej czy drugiej. Stań na ich miejscu, żyjąc wiecznie i patrząc na ich przyjaciół którzy umierają po kilku latach, które dla ciebie były jakby chwilą. Dla mnie samej to by było jak najgorsze przekleństwo, ale wracajmy do tematu.
Nie tak młodego już młodzieńca od kilku dni męczyły koszmary, z których nic nie mógł sobie przypomnieć. Po każdym z nich pozostawała z nim tylko większa tęsknota po kimś którego nie mógł sobie przypomnieć. Normalnie nie przejął by się tymi snami gdyby jego pozostałych czworo przyjaciół nie dręczył ten sam sen.
Ta nic niczym nie  różniła się od pozostałych. Już się zaczął do tego przyzwyczajać, że kładzie się spać i po jakiejś godzince budzi się cały oblany potem, po czym leży chwile w łóżku i nie mogąc zasnąć idzie po patrolować szkołę.
Właśnie teraz dochodził do najbardziej starej części zamku, do której nawet on i reszta z jego przyjaciół nie miał dostępu pomimo tego, że to oni zbudowali tą szkołę od samych fundamentów. Tym miejscem była samotna wieża, która znajdowała się w zachodnim skrzydle. Droga do niej wyglądała normalnie i nie była niebezpieczna. Robiło się niebezpiecznie dopiero w tedy, kiedy dochodziło się do samej wieży.



 Prowadziły do niej wielkie mosiężne drzwi za którymi znajdowało się jeszcze ze dwadzieścia metrów korytarza z drzwiami do najstarszej biblioteki w szkole i schodami do góry. Nic by nie było niebezpiecznego tutaj gdyby, całą posadzkę i ściany nie oplatał kolczaste krzewy. Wiem co teraz myślicie byle jakieś krzewy zagradzają drogę, łatwo było by je wyciąć lub usunąć zaklęciem czyszczącym. Macie racje każdy rodzaj  krzewa można by było się tak pozbyć oprócz tych. Te były zaczarowane starożytną magią krwi. Tylko osoba która rzuciła te zaklęcie była w stanie przejść przez ten korytarz i zniszczyć winorośl. Dla wszystkich pozostałych była ostra niczym sztylety oszczone diamentowo i równi twarde jak same diamenty.
Korytarz do wieży był ostatnim punktem, który trzeba było sprawdzić, przecież zawsze istniało ryzyko, że jakiś zbłąkany uczeń dostanie się tutaj. Lecz dzisiaj zamiast tylko rzucić okiem i odejść jak zwykle czerwono włosy zauważył jakiś ruch na schodach. Winorośl ruszała się odsłaniając więcej schodów niż kiedykolwiek widział i po chwili zauważył małą smukłą postać schodzącą schodami. Był to chłopak mniej więcej 17-letni o niezwykle jasno niebieskich oczach i włosach. Nie zauważył jeszcze nauczyciela, nic dziwnego, jego oczy były jakby przysłonięte mgłą, a samo ciało wydawało się na pół przeźroczyste. Nauczyciel który wreszcie wydarł się zadumy i krzyknął.
- Co tutaj robisz to niebezpieczne!!!
Błękitno włosy poderwał się nagle i spojrzał mu prosto w oczy, niczym zwierzę złapane w potrzasku. Stali tak chwile po czym odwrócił się i pobiegł z powrotem na górę, a winorośl zamknęła się za nim.
- Stój!!!
Krzyknął za nim czerwono włosy i sam rzucił się w tym samym kierunku, jednak to był błąd o którym przekonała  się dość szybko kiedy został opleciony przez roślinę. Zdążył tylko przekląć w myślach nim wszystko stało się czarne.

środa, 14 stycznia 2015

Prolog

Prolog


Pięć postaci toczyło bitwę koło murów niedawno wybudowanej szkoły, nikt z nich nie zwracał uwagi na szóstego członka ich grupy, który był właśnie otoczony przez kilka postaci w czarnych pelerynach i czerwono-czarnych maskach przedstawiających twarze baz wyrazu. Każdy z nich był zajęty swoimi własnymi przeciwnikami. Wymachując różdżkami i rzucając co nowe to zaklęcia. Bitwa była zacięta i długa trwała już kilka godzin pomimo tego że walczyło sześć osób przed niezliczoną armią i każdy z nich był potwornie zmęczony. 

Co chwile ktoś z przeciwników szóstki padał na ziemię martwy, lub zamieniał się w popiół. Przewaga nie przechylała się ani na jedną stronę ani na drugą. Nagle pięcioro z nich zostało zepchniętych razem. Przywarli do siebie plecami i utworzyli koło cały czas nie przerywając walki, kiedy z tłumu nieprzyjaciół wyłoniła się postać z białą maską. 

-Ty!!!

Przedarł się syk od grupki nastolatków. Nagle nie wiadomo z kąd i jak zaczęły ich otaczać runy i pradawne zaklęcia. Nie wiedzieli co się dzieje próbowali się wyrwać z okręgu ale nie byli w stanie. Tymczasem szósty z nich widząc sytuację przyjaciół wyrwał się do przodu niczym cień przez nikogo nie zauważony. Kiedy był na tyle blisko zamaskowanej postaci rzucił na nią zaklęcie osłabienia.

 Nie było to zaklęcie praktykowane często, ze względu na jego właściwości osoba rażona nim przez pewien czas nie mogła rzucać silnych zaklęć, a po chwili umierała. Jednak istniały inne przypadki od reguły co prawda objawy zaklęcia był prawie takie same jednak z chwilą śmierci czarodziej mógł rzucić potężne zaklęcie.

Postać odwróciła się z furią na niebiesko włosego nastolatka i chwyciła go za gardło.

-TY!!! JAK ŚMIAŁEŚ!!!

Rzucił nim w stronę okręgu, lecz nie wylądował w nim tylko koło niego.

-PRZEDARŁEŚ SIĘ TUTAJ JAK CIEŃ I ŚMIAŁEŚ MNIE ZAATAKOWAĆ TYM ZAKLĘCIEM! TY NĘDZNA POKRAKO! NIE ZABIJE CIĘ ZA TO LECZ SPRAWIĘ ŻE PRZEZ TYSIĄC LAT NIKT NIE BĘDZIE O TOBIE PAMIĘTAĆ A TY SAM STANIESZ SIĘ WIDMEM SAMEGO SIEBIE!!!

Po tych słowach zaklęcie czarne jak smoła ugodził błękitnookiego w pierś na oczach jego przyjaciół. Z bolesnym wyrazem odwrócił swoje blaknące ciało w ich kierunku, by przez pierwsze chwile zobaczyć w ich oczach strach o niego, a w następnych jakby mglę która po chwili znikła a w ich oczach pojawiły się te same uczucia jak podczas całej bitwy. lecz nikt na niego nie patrzył jakby go tam nie było.

-LECZ NIE TYLKO TO NA CAŁĄ WASZĄ ZGRAJĘ RZUCAM ZAKLĘCIE  NIEŚMIERTELNOŚCI CIERP PRZEZ WIETRZNOŚĆ PATRZĄ NA SWOICH PRZYJACIÓŁ, KTÓRZY CIE NIE POZNAJĄ, DLA KTÓRYCH NA ZAWSZE ZOSTANIESZ OBCY!!!

Po tych słowach rzucił jeszcze ostatnie zaklęcie które pokryło wszystko czarnym blaskiem i skonał.

Pięć postaci obudziło się po tej walce, odbudowało szkołę lecz nie zostali jej dyrektorami tylko nauczycielami oraz zyskali nowy przydomek, który trzymał się ich przez wieki, a tym przydomkiem była nazwa ,,Pokolenie Cudów''. 
 Jednak coś nie dawało im spokoju jakby o czymś niezwykle ważnym zapomnieli.

Lecz za niedługo mieli sobie to przypomnieć, a ten czas nadejdzie szybciej niż im się wydaje. Bo po tysiącu latach obudził się ich towarzysz o którym dopiero mieli się znowu dowiedzieć.